KARTKA Z WAKACJI 2012

Czas upływa niesamowicie. Siedzę sama w domu z Julianem. On wygrzewa się na kostce od komputera a ja przeglądam zdjęcia z naszych ostatnich wakacji. MM wyjechał z Polką na kilka dni a Bianka ruszyła z przyjaciółką na pierwsze kolonie, trochę czekam aż się odezwie i powie coś więcej niż „mamo wszystko w porządku”, sama jednak postanowiłam nie dzwonić bo w końcu jeżeli już ją puściliśmy na ten wyjazd to dajmy jej spokój. Zimno u nas, za chwilę pewnie będzie padać w tle „nuci” Ania Dąbrowska, powinnam się zająć listą, która leży przede mną ale nie chce mi się. Za to chce mi się wrócić do naszej wyprawy rok temu, która najpierw przez pół roku spędzała mi sen z powiek, a z której później naprawdę nie chciałam wracać. To były takie wakacje jakie lubię najbardziej bez tłumów ludzi, puste plaże, przygody i spokój. Nie byłam entuzjastką tego pomysłu, ale kusił mnie powrót do miejsca w którym byłam kilkanaście lat temu i które wspominałam i wspominam  fantastycznie! Strach samolotowy ale i strach płynięcia jakąś rozlatującą się skorupą wśród fal ściskał mnie nieraz w nocy, ale otuchy dodawała mi Pani Agnieszka, która taką wyprawę z dzieciakami już miała za sobą i co jakiś czas, wspierała mnie co lepszą opowieścią i radą. Tak czy inaczej powrót na Langkawi i wyprawa do Tajlandii zostały przypieczętowane, 3 sierpnia 2012 r.  ruszyliśmy w drogę.

PODRÓŻ

Wszystko się może zdarzyć, więc zawsze mam dla każdego w bagażu podręcznym przebranie, łącznie z bielizną dla dziewczynek. Zaczęło się nie najlepiej spore opóźnienie na Okęciu spowodowało to , że z zegarkiem w ręku śledziliśmy lot i zastanawialiśmy się ile czasu nam będzie potrzeba, żeby przedostać się do samolotu linii singapurskich. Bieg, bieg, bieg i jesteśmy. Czekali na nas. Uff. Walizkami się zupełnie nie przejmowałam, najwyżej poradzimy sobie bez tobołów. Ubrania poszły w ruch kiedy Pola w nocy nas dosłownie zarzygała ( nie ma co używać łagodniejszych określeń bo to było dosłownie zarzyganie) a najbardziej mnie. Poza tym dziewczyny mega ale to mega spokojne i grzeczne i wytrzymałe na wszelkie trudy. Największą rozrywką dla nich to spacery do toalety i filmy i to każda na swoim telewizorku ze swoimi słuchawkami, „mama to jest coś ! ”

Podróż łodzią przerażała mnie najbardziej ale jak widać na zdjęciu wszyscy podróżnicy byli mocno wyluzowani. Nawet gdy okazało się, że zostaliśmy wyrzuceni nie na tą przystań co trzeba. Ja z dziewczynkami zostałyśmy na plaży, ciesząc się cudownym widokiem czystej wody  a MM rozpoczął prawie godziną przeprawę przez skały do sąsiedniej plaży i naszego miejsca pobytu ( w czasie przypływu plaża jest zalana tak, że nie ma zupełnie przejścia). Po 2 godzinach ukazała się naszym oczom łódź z pirackimi flagami na której dziobie stał MM. Byłyśmy uratowane! 

DZIEWCZYNKI

Są wspaniałymi towarzyszami podróży! Ani razy słowa skargi, zniecierpliwienia czy marudzenia. Dla mnie to była najwieksza przyjemność być z nimi w takich chwilach kiedy odkrywały rzeczy które były, są dla nich obce i z którymi nie mają na codzień żadnego kontaktu. Dlatego uważam, że jeżeli sie ma możliwość to warto jeździć z dziećmi po świecie, bo odbieranie przez nich przyrody, kultury czy obyczajów w starszym wieku nie jest już tak cudnie naturalne tak czyste i tak proste jak wtedy gdy są małe i cieszy je najmniejszy KRAB. 



Odpływy i przypływy to kolejna wielka zagadka, którą poznajemy razem. Wiemy już, o której godzinie możemy przedostać się do złamanej palmy a o której godzinie wybrać się na nurkowanie, żeby brzuchem nie zahaczyć o kolczatki. Odkrywamy też że kąpiel w strugach deszczu jest cudowna a plaża czaszek kryje wiele tajemnic. 

CZAS

Pozwolić sobie na wolność od reguł, planu i codziennych niemal rytualnych zadań to dla mnie luksus, na który pewnie nie wielu stać, chociaż gdyby zgłębić temat, okazałoby się, że nikogo. Dlatego w czasie tych wakacji nie panowały zasady godzinowe czy zadaniowe. O jedzenie same brzuchy się upomniały a o sen zmęczenie. Mycie? Kto by się tym przejmował gdyby cały dzień siedział w wodzie. Mam jednak świadomość, że okazje ku temu dało miejsce, wyspa na której zdarzało się, że oprócz obsługi byliśmy zupełnie sami, oczywiście nie licząc małp i legwana. 

BATIK

Na Langkawi trafiliśmy do pracowni batiku, myślałam, że oszaleje taki był wybór wzorów. Zdecydowałam się na kilka kawałków tkaniny z której na szybko robiłam dziewczynkom spódniczki czy sukienki w tajskim stylu. 

POŻEGNANIA

Są trudne. Wieczorem przed wyjazdem odkryłam kraba wśród muszli w pudełku na drugie śniadanie, to był Filipek. Te wielkie oczy napełnione łzami i smutek, pamiętam do dziś ale Bianka już wie, że pożegnania są częścią wspaniałych przygód i podróży. Rano mały krabik Filipek po długim wpatrywaniu zniknął nam z oczu a my ruszyliśmy w drogę powrotną do domu. 

Zdjęcia: Aga i Jacek Kwiatkowscy