Jest moim kolejnym odkryciem, postacią która mnie fascynuje całkowicie. Podziwiam nie tylko jej prace ale również to jak żyje. Jest kolejnym dowodem na to, że można żyć z pasją, łączyć życie zawodowe z prywatnym. Martwi mnie tylko jedno, że jest to przywilej dany tylko artystom, ludziom niebywale uzdolnionym, ludziom którym zacisze domowe daje siłę twórczą. Ale do rzeczy: Katrin Arens to projektantka mebli, jest z pochodzenia Niemką, jednak od wielu lat mieszka i pracuje w Lombardii, Włochy. Meble które projektuje Karen, są proste, surowe nawiązujące do tradycyjnych form a jednocześnie bardzo proekologiczne. Surowce po które sięga to przede wszystkim materiały z tzw. odzysku: drewniane regały, półki, palety przemysłowe, szafy. Wszystkie te rzeczy za nim rozpocznie się faza projektowania przechodzą „odświeżenie” unikalną techniką którą stworzyła na swoje potrzeby projektantka. Materiał uzyskuje w ten sposób nową „jakość” i jest gotowy do wykorzystania w projektach. Zapraszam do galerii.

Trudno uwierzyć, że materiały do tych wspaniałych mebli
Katrin znajduje na wysypiskach śmieci, budowlach,
starych opuszczonych domach czy na plaży.
Metoda, która posługuje się projektantka przy odnawianiu drewna
jest opracowana przez nią na bazie tradycyjnej, pozwala ona osiągnąć
niezwykle „gładkie” wykończenie a niweluje zapach i wygląd starzyzny.

Jej mottem jest by rzeczy zwykłe stały się niezwykłymi.

Ta półka, należy do moich ulubionych projektów autorki.

Ta szafka na talerze zrobiona jest z palety, piękne i genialne.

Świat Karen to nie tylko meble, to również różnego rodzaju dodatki,
takie jak np. ten świecznik, zrobiony z butelek po winie.
Wszystkie zdjęcia pochodzę ze strony Katrin Arens,
warto tam wpaść, bo jest to miejsce rzeczy przepięknych.

P.S. Za kilka dni druga część posta z wyjątkowo pięknymi zdjęciami. Dodam, jeszcze, że Katrin rozszerzyła swoją działalność o jeszcze jeden projekt pod nazwą AMELIA, który ewaluował z pomysłu pod nazwą VATER MUTTER KIND ale o nim dowiecie się tutaj. W ten sposób mamy festiwal Katrin, a co tam warta jest tego :). Mam tylko nadzieję, że jesteście pod takim samym wrażeniam jak ja.